Trasa: Wisła - szlak niebieski - szlak żółty - szlak czerwony - Soszów Wielki - szlak czerwony - Wielki Stożek - szlak czerwony - Kubalonka
Ostatni dzień pobytu w Wiśle zaczął się nie najlepiej, bo mimo zapowiedzi dobrej pogody rano znowu było bardzo pochmurno i deszczowo. Uznałam, że w takim razie nigdzie nie pójdę i spokojnie jadłam sobie śniadanie. W którymś jednak momencie pojawiła się odrobina słońca. Najpierw myślałam, że to tylko chwilowe przejaśnienie, ale gdy wyszłam przed dom okazało się, że na niebie prawie nie ma już chmur. Szybko się więc zebrałam i ponieważ było już dość późno jak na mój gust (około 10.00) zdecydowałam się na krótki szlak biegnący obok mojego domu. Celem był Stożek - szczyt niewysoki, bo nieprzekraczający 1000 m npm, ale bardzo dobrze rozpoznawalny w terenie z racji charakterystycznego stożkowatego kształtu. Poza tym zależało mi na zobaczeniu schroniska znajdującego się niedaleko samego szczytu.
Spodziewałam się, że szlak w większości będzie przebiegał lasem, stąd też nie liczyłam na nadzwyczajne widoki. Szybko jednak okazało się, że jest inaczej, bo choć szlak rzeczywiście przebiega lasem, to jednak nie jest pozbawiony miejsc widokowych, o czym przekonałam się bardzo szybko. Już po kilku minutach szlak wychodzi na dużą polanę, z której roztacza się piękny widok na Wisłę i góry po przeciwnej stronie. Tutaj spotykam dużą grupę kolonijną, która będzie szła w moim sąsiedztwie przez jakiś czas. Dalej szlak prowadzi pięknymi leśnymi alejami, by w końcu doprowadzić do świetnego puktu widokowego - Krzakoskiej Skały, z której roztacza się piękny widok m.in. na Czantorię oraz Wisłę i góry nad nią. Mimo niewielkiej wysokości widok jest tak piękny, że aż nie chce mi się stamtąd odchodzić. Dalej szlak znowu wchodzi w las. Droga miejscami jest bardzo zabłocona - od wielu dni nieustannie padało, a jak się okazuje góry w okolicy Stożka są zamieszkane i leśnymi drogami jeździ dość sporo samochodów, które jeszcze bardziej rozjeżdzają kałuże. Jestem zaskoczona, bo domy pojawiają się w nieoczekiwanych miejscach, ukryte między lasami. Na jednej z polan ukazuje się Stożek - nie można go pomylić z innym szczytem z racji charakterystycznego kształtu.
Zamiast iść prosto na Stożek postanawiam przejść kawałek w przeciwną stronę w kierunku Cieślara. Napierw mijam niewielką osadę leżącą na polanie pomiędzy Stożkiem, a Cieślarem, potem las, a dalej rozległe polany z bardzo szeroką panoramą Beskidu Śląskiego po prawej. Pogoda jest piękna, słoneczna, widoczność także bardzo dobra. Ponieważ czas mam dobry, postanawiam iść kawałek dalej na Soszów Wielki. Widok ze szczytu jest jednak nie tak ciekawy jak ze znacznie mniej moim zdaniem znanego Cieślara, a dodatkowo szpeci go wyciąg narciarski. Szybko wracam więc z powrotem. Po drodze mijam kilku turystów i drwali, poza tym jest pusto. Teraz idę już prosto na Stożek. Począwszy od miejsca, w którym czerwony szlak grzbietowy spotyka się z zielonym wiodącym z Wisły Łabajowa pojawia się zadziwiająco wiele osób. W końcu około 13.30 docieram do schroniska.
Schronisko na Stożku jest pięknie położone na stromym stoku z rozległą panoramą. A sam budynek - "z drzewa lecz podmurowany" o bardzo charakterystycznym kolorze ni brązowym ni pomarańczowym. Według mnie piękny i chyba nie tylko według mnie, bo przed nim kręci się dużo ludzi i wszyscy robią zdjęcia W środku mnóstwo roślin - na parapetach okien biegnacych wzdluż ściany donica na donicy. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest ich za dużo, ale mi się to bardzo podoba. Jest tylko jedno "ale" - fioletowa krowa Milki przed wejściem, która psuje widok tak samo jak krowa na Hali Lipowskiej w Beskidzie Żywieckim. Kombinuję więc jak zrobić ładne zdjęcia budynku tak, by nie było widać tego dodatku. Trochę czasu spędzam przed schroniskiem, a potem gdy przy schronisku robi się nieco pustawo ruszam czerwonym szlakiem w kierunku Kiczor, a dalej Kubalonki.
Chociaż dalej droga cały czas wiedzie lasem, to idzie się bardzo przyjemnie. Kawałek przed Kiczorami pojawia się nieduża, ale ciekawa skałka. Ludzi generalnie jest tu znacznie mniej, niestety akurat przy skałce są i długo muszę czekać na możliwość zrobienia zdjęcia. Ładnie z tamtej okolicy widać Stożek razem ze schroniskiem (tu dopiero widać na jakim stromym zboczu stoi) oraz Cieślara. O ile do Kiczor szlak biegnie niemal płasko, to od Kiczor zaczyna schodzić w dół. Wtedy też mniej więcej zaczyna się mocno chmurzyć i postanawiam przyspieszyć - jestem przekonana, że zbierze się burza i nie obejdzie się bez ulewy. Gdy wchodzę w gęsty las nie widzę nieba, ale musi być pochmurno, bo w lesie robi się półmrok. Na szczęście nie wiadomo kiedy chmury rozchodzą się i robi się znowu słonecznie - tak będzie do końca dnia. Niżej nie ma już tak rozległych widoków, ale las jest piękny. W którymś miejscu pojawia się cudny zielony dywan z trawy oraz polana z widokiem na Stożek i Cieślar. No i pojawiaja się olbrzymie kałuże! W końcu, gdy droga zaczyna mi się juz dłużyc słychać odgłosy samochódów, co oznacza, że niedaleko Kubalonka. Na przełęcz wychodzę około 16.00.
Spodziewałam się, że Kubalonka będzie raczej dzikim miejscem, a tu okazuje się, że jest tam pełna cywilizacja - chodniki, kilka barów, a nawet sklep z pamiątkami. Najpierw sprawdzam autobusy w kierunku Wisły - jest ich sporo, więc spokojnie ruszam kawałek na dół w kierunku Istebnej. Niemal przy samej drodze stoi zabytkowy drewniany kościół. Bardzo ładnie położony na stoku z długimi schodami prowadzącymi do niego. Niestety akurat jest msza i nie za bardzo można robić zdjęcia. Zwiedzam więc kościół z zewnątrz i idę na przystanek. Po paru minutach przyjeżdża autobus - koniec atrakcji tego dnia.