piątek, 7 sierpnia 2009

Beskid Żywiecki: Wielka Racza, Przegibek i Bendoszka Wielka










Trasa: Rycerka Górna - szlak żółty - Wielka Racza - szlak czerwony - Przegibek - szlak czarny - Bendoszka Wielka - szlak zielony - Rycerka Górna

Na ten dzień wybieram główny mój cel, a więc najwyższy szczyt Worka Raczańskiego, Wielką Raczę odległą o 2 godziny drogi od ostatniego przystanku PKS w Rycerce. Warto dodać, że cechą charakterystyczną tego szczytu jest to, że mimo niewielkiej wysokości jest niezalesiony, a schronisko stoi niemal na samym wierzchołku, co jest ewenementem w Beskidach.

Do Rycerki kursuje sporo autobusów i busów, więc z dostaniem się nie ma problemu. Pogoda jest trochę niepewna - przez ostatnie dni bardzo padało, a rano niebo nadal zasnute jest chmurami. Ryzykuję jednak i bardzo dobrze, bo już podczas czekania na autobus chmury rozchodzą się nie wiadomo gdzie i pojawia się piękne, błękitne niebo. Rycerka widziana z okien autobusu bardzo mi się podoba. Podobnie jak i Złatna zdaje się być na końcu świata (moja stara komórka nie łapie tam sieci), ale to jest rajski koniec świata. Wieś ciągnie się kilka kilometrów. Naokoło zielone lasy oświetlone porannym słońcem. Wszystko takie sielskie. Tak sobie myślę, że wieś ta przypomina mi nieco Shire z Władcy Pierścieni. Brakuje tylko hobbitów. Albo może ja ich po prostu nie zauważyłam...

Razem ze mną na ostatnim przystanku wysiada dwoje turystów. Nie mają konkretnego planu. Dziewczyna chce iść mniej męczącą trasą, wybierają więc zielony szlak na Przegibek, czyli ten szlak, którym ja będę wracać. Ruszam więc sama żółtym szlakiem, który w 2 godziny ma mnie zaprowadzić na Wielka Raczę. Szlak jest łagodny i nie czuć zbytnio tego, że wspina się na wysokość 1 236 m. npm. Po drodze towarzyszą mi dźwięki pił dochodzące z różnych kierunków. Dwa razy spotykam też drwali wraz z rodzinami. Po górach niesie się dym, słychać trzask łamanych gałęzi. Innych ludzi nie spotykam. Gdy zaczynam zastanawiać się, jak daleko jeszcze na szczyt, słyszę ni to szczekanie, ni to wycie psów. Domyślam się, że schronisko tuż, tuż tym bardziej, że po chwili mijam się z dwójką turystów. Ubłoceni strasznie! Gdzie też oni łazili! Ostatni odcinek szlaku jest dość wąski, w każdym bądź razie węższy niż wcześniej. Dookoła mnóstwo paproci, na drzewach porosty. Psy cały czas wyją. Parę kroków i jest schronisko.

Nie można o nim powiedzieć, by było ładne, przynajmniej od tej strony, z której ja do niego podchodzę. Od razu idę na platformę widokową, gdzie nie mogę się napatrzyć mimo, iż wieje wiatr i jest zimno. Co chwila, w miarę jak przesuwają się chmury, widok zmienia się. W końcu jest mi tak zimno, że idę do schroniska się ogrzać. Najcieplej jest w przeszkolonej werandzie, a poza tym można stamtąd cały czas podziwiać góry, więc tam zostaję. Zaczynają pojawiać się ludzie - rodziny i chyba ze dwie wycieczki szkolne. Robi się bardzo gwarno i można odnieść złudne wrażenie, że okolice te są licznie odwiedzane. Na szlakach ludzi jednak bardzo mało mimo wakacji i mimo bardzo dobrej pogody. Gdyby nie te wycieczki to i tu byłoby bardzo spokojnie.

Wychodząc na szlak nie miałam dalszych planów. Brałam pod uwagę powrót do Rycerki tym samym szlakiem, którym wchodziłam, ale pogoda jest tak piękna, że muszę iść dalej. Ruszam czerwonym szlakiem na Przegibek. Droga daleka, zgodnie z mapą to prawie 3 godziny, a muszę do tego doliczyć czas na robienie zdjęć. Postanawiam więc iść najszybciej jak się da, żeby zdążyć wejść na Bendoszkę i wrócić do Rycerki na autobus (wolę nie ryzykować, więc chcę zdążyć na przedostatni kurs). Tuż za Raczą pojawia się piękna, wielka Hala na Małej Raczy. Znad krzaczków jagodowych występujących tu w niesamowitej obfitości, wyłania się Bendoszka, Przegibek, Mała Fatra i wiele, wiele szczytów, których nie potrafię nazwać. W którymś momencie wyraźnie widać szczyt Raczy ze schroniskiem. Co kawałek widać zbieraczy jagód. Za halą szlak wchodzi w las i tak też będzie przebiegał przez większość czasu. Oprócz jagód pojawiają się tutaj także maliny, ale jest ich zdecydowanie mniej. Co ciekawe jest tu mnóstwo błota, można powiedzieć, że cały szlak jest bardzo błotnisty. Często błoto pokrywa całą szerokość szlaku. Tam, gdzie się da, próbuję minąć je jakoś idąc krzakami, ale nie wszędzie to możliwe. Jestem ubłocona po kolana. Patrząc na moje buty trudno stwierdzić, jakiego są koloru. Teraz już wiem, skąd szli Ci ludzie, których spotkałam przed Raczą... Tu ludzi jak na lekarstwo. Spotykam tylko kilka osób. Droga bardzo mi się dłuży, pewnie dlatego, ze nie ma jakiś szczególnych punktów orientacyjnych i trudno mi stwierdzić, gdzie dokładnie jestem. Mam wrażenie, ze idę tak szybko, ze powinnam być już blisko Przegibka, ale spotkani ludzie wyprowadzają mnie z błędu. Do schroniska jeszcze ponad godzina. Chociaż droga zdaje się nie mieć końca, Przegibek pojawia się wreszcie. Patrzę na mój czas - jest mimo wszystko sporo krótszy niż ten podawany na mapie i szlakowskazach.

Przegibek to rozległa niezalesiona przełęcz z niewielką ilością domów. Z daleka widać zielony dach schroniska stojącego troszkę na uboczu. Schronisko na Przegibku zatłoczone jak na tutejsze warunki, ale mimo to można znaleźć wolna ławkę. Kupuję w bufecie panoramę z Bendoszki i robię sobie małą przerwę, a potem dalej na szczyt odległy o jakieś 10 minut drogi. Szczyt niewysoki, ale charakterystyczny z powodu dużego metalowego krzyża. Widoczność jest tak dobra, że widok jest dokładnie taki sam jak na widokówce. Panorama naprawdę warta całodniowej wędrówki.

Jest już 16.00. W drodze jestem od 9.30, ale nie czuję zmęczenia. Cieszę się, że tak sprawnie udało mi się przejść ten szlak. Teraz jeszcze godzina zielonym szlakiem do Rycerki. Ta trasa w całości przebiega lasem, ale w kilku miejscach widać, jak pięknie trawersuje ona zbocze. Na dole spotykam jagodowców. Kilka kobiet i dzieci w rożnym wieku. Są cali umorusani jagodami - ręce, twarze, ubrania, buty, plecaki, absolutnie wszystko.

Obok przystanku stary drewniany budynek z napisem "obiady". Nie wygląda zachęcająco, więc postanawiam iść na obiad dopiero w Rajczy. Żałuję jednak tej decyzji, gdy widzę ludzi wynoszących przeogromne naleśniki obsypane wprost jagodami. Jest już jednak za późno - za parę minut mam autobus. Trzeba obejść się ze smakiem. Mam nadzieję, że się tu jeszcze pojawię. Opuszczam autobusem skąpane tym razem w popołudniowym słońcu zielone stoki nad Rycerką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz