poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Beskid Żywiecki: Rysianka i Lipowska











Trasa: Złatna Huta - szlak czarny - Hala Rysianka- Hala Lipowska - szlak żółty - Rajcza

Najpierw rano autobusem do Złatnej. Chociaż ludzi w autobusie sporo, to turystów wśród nich nie widzę. Same starsze osoby, plecaków ani śladu. Autobus jedzie dość długo, bo co kawałek jakiś przystanek. Wysiadają kolejne osoby, nikt się nie dosiada. Droga coraz węższa. Las zdaje się coraz bardziej dziki. Mam wrażenie, że jadę na koniec świata. W końcu ostatni przystanek. Wysiadam tylko ja - wszyscy inni wysiedli wcześniej. Rzeczywiście jest to koniec świata. Kilka budynków, jakiś samochód, dookoła las. Niby zwykły las, a jednak jakiś dziki, nieprzenikniony. Zgodnie z mapą mam stąd półtorej godziny do schroniska. Najpierw asfalt, potem normalna leśna droga. Nikogo nie widać. Idę sama. Dopiero przy końcu szlaku spotykam pierwszych ludzi, ale to nie turyści, a zbieracze jagód - jagodowcy, jak ja ich nazywam. Mijam ich i wychodzę na hale - bardzo rozległa, piękna. Domyślam się, że to już Hala Rysianka. Pojawia się Mała Fatra i Tatry. Stąd już tylko rzut kamieniem do schroniska. Wyłania się ono nagle zza drzew. Chyba to jedno z najładniejszych schronisk, jakie widziałam. Bardzo malownicze i ciche mimo, że to wakacje. Uroku dodaje mu zapewne charakterystyczny kolor drewna. Nie ma tłumów, jakich się spodziewałam. W schronisku i przed nim niemal pusto. Na rozwieszonych sznurach suszy się pranie - niebieska pościel. To niemal jedyny znak, że ktoś tu jednak bywa. Można tu dojść z Korbielowa, Sopotni, Żabnicy, Złatnej, więc dziwne, że ludzi tak mało. Ławki przed budynkiem wolne, wiąc nic tylko usiąść i podziwiać widoki. Od lewej Babia Góra, dominująca kopuła Pilska, które jest niemal na wyciągnięcie ręki, dalej Tatry, słowacki Wielki Chocz, a zupełnie na prawo Mała Fatra z doskonale widocznym postrzępionym Wielkim Rozsutcem.

Na przerwę obiadowa postanawiam przejść na Halę Lipowską. Z Rysianki to tylko 15 minut. To jednak jest zła decyzja, bo jak się okazuje, drzewa zasłaniają widoki spod schroniska, a sama hala jest kawałek dalej. Żałuję więc, że nie zostałam dłużej na Rysiance, ale teraz nie chce mi się już wracać. Tu ludzie jeszcze mniej. Schronisko tez przyjemne. Tylko te parasole Milki przed nim... Straszne. Gimnastykuję się, żeby na zdjęciach nie było ich widać.

Około południa ruszam dalej żółtym szlakiem do Rajczy. To 3,5 godziny drogi. Po drodze kilka pięknych widokowych hal. Widoki na Tatry, Małą Fatrę, Beskid Żywiecki. Co jakieś pół godziny mijam ludzi. Większość idzie do schroniska, wiec przeciwnie niż ja. W końcu mijam Halę Redykalną, która prezentuje sie według mnie gorzej niż hale, które przed chwilą mijałam, chociaż właśnie Redyklana oznaczona jest na mapie jako miejsce szczególnie atrakcyjne. Pojawiają się znowu zbieracze jagód. Potem jeszcze kawałek lasem, a dalej tereny stają się bardziej cywilizowane - łaki, gdzieniegdzie jakieś zabudowania. Tutaj mija mnie kilka grup plecakowców - pewnie idą na noc do schroniska. Trasa kończy się zaroślami nad Nickuliną, czyli niemal w Rajczy. Krótki postój nad potokiem i koniec tego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz